Czy zakończyć swoje małżeństwo? Cz. 3

Czy zakończyć swoje małżeństwo? Cz. 3

Dziś zakończę analizę założeń i spróbuję pokazać możliwe rozwiązania.

Przeanalizujmy zatem dolną część chmurki i założenia stojąca za potrzebami

Nie chcę zakończyć małżeństwa, a moimi potrzebami za tą decyzją są: poczucie bezpieczeństwa, akceptacji społecznej, ochrony przed stresem, bezpieczeństwa dla dzieci, uratowanie małżeństwa.

Teraz naszym zadaniem jest zdefiniować założenia, które są pomiędzy tymi dwoma obszarami.

Założenia ograniczające – czyli takie, które mam w tej chwili, które ograniczają moje myślenie i działanie:

  1. Tylko pozostanie w związku da mi poczucie bezpieczeństwa– naprawdę?
  2. Tylko pozostanie w małżeństwie spowoduje, że będą akceptowana przez rodzinę i przyjaciół – naprawdę?
  3. Tylko pozostanie w związku uchroni przed stresem związanym ze zmianą dotychczasowego życia
  4. Tylko pozostanie w związku da spokój i szczęście moim dzieciom
  5. Tylko pozostanie w związku da je mi szansę naprawienia małżeństwa

 

To założenia, argumenty logiczne, stojące za żądaniami.

Następnym krokiem jest sprawdzenie czy są prawdziwe:

  • Pełna prawa, zawsze prawda – (+ + )
  • Czasami prawda – ( – +)
  • Całkowita nieprawda – (- -)

Żadne z pięciu założeń nie jest w pełni prawdziwe. Taka sytuacja – nieprawdziwe założenia – ma bardzo często miejsce. Może być wiele powodów – założenia kiedyś były prawdziwe, ale to było wiele lat temu, aby my ich nie zweryfikowaliśmy. Kolejnym powodem jest funkcjonowanie wg pewnych przekonań, takich jak; „zadaniem kobiety jest opieka nad rodziną, mężem”, „raz zawarte małżeństwo trzeba kontynuować aż do śmierci”, „kobieta, która odeszła jest zła”, itp., itp. – jest tego mnóstwo, nawet nie zdajemy sobie sprawy jak dużo. To są uwarunkowania kulturowe – obecne wszędzie.

To co jest ważne, to uświadomienie sobie, że są to właśnie TYLKO założenia, a nie FAKTY.

Spójrzmy zatem na założenie nr 2.

Czy jest to prawda? Zawsze prawda, w każdych warunkach prawda? Oczywiście nie. Ale załóżmy na chwilę, że jest to prawda, to pojawia się automatycznie kolejne pytania;

  • Jaki jest koszt zabiegania o akceptację społeczną?
  • Jak będę się czuła, gdy praktycznie całkowicie zrezygnuję ze swoich potrzeb?
  • Czy będę w stanie być szczęśliwa, spełniona, spokojna jeśli postawię innych ludzi na pierwszym miejscu, przed sobą?
  • Czy jestem w stanie zawsze sprostać oczekiwaniom otoczenia?
  • Co to znaczy być dobrą żoną, akceptowaną przez otoczenie?
  • Czy jestem w stanie żyć w taki sposób przez następne -naście, -dziesiąt lat?

Przenalizujemy w taki sam sposób założenie 3

  • Czy stres, w którym żyję obecnie jest większy, mniejszy od stresu związanego ze zmianą?
  • Czy stres, który przeżywam w obecnym małżeństwie jest akceptowalny przez -naście kolejnych lat?
  • Czy stres związany ze zmianą będzie bolesny? Jak bardzo? Skąd wiem, skoro nigdy tego nie przeżyła?
  • Czy stres związany ze zmianą będzie trwał -naście lat?

To tylko przykładowe pytania, które powinniśmy sobie posrawić przy tych założeniach. Rekomenduję zrobić tak z każdym założeniem.

My, w Polsce, mamy tendencję do jak najszybszego rozwiązania konfliktu. W innych kulturach znana jest praktyka „pomyślę nad tym, daj mi trochę czasu” – podczas tego czasu właśnie tak trzeba pomyśleć. Zmierzyć się w pełni z rzeczywistością, obnażyć jej słabości (nieprawidłowe założenia) i znaleźć potencjalne rozwiązania.

Zacznijmy od zdefiniowania założeń otwierających

Oto one:

  1. Tylko pełna naprawa relacji może dać poczucie bezpieczeństwa w tym małżeństwie
  2. Tylko będąc „dobrą żoną” można liczyć na pewną akceptację, trzeba jednak dostosować się do oczekiwań
  3. Zostanę w „znanym piekle” – tylko naprawa związku może zlikwidować piekło
  4. Tylko naprawa związku spowoduje że może pojawić się szczęście, co wpłynie na dzieci
  5. Tylko wola obu stron, ciężka praca i otwartość na duże zmiany może dać szansę na naprawienie

 

Jaki wniosek płynie z tych założeń?

Tylko ciężka praca obu małżonków może wpłynąć na poprawę jakość związku, relacji. Przez „ciężką pracę” rozumiem ROZMAWIANIE szczere ze sobą. Nazwanie wszystkich problemów i ustalenie konkretnych rzeczy do zrobienia, naprawienia. Tylko tyle i aż tyle.

„A co jeśli tego już próbowałam, wielokrotnie?”

Pamiętajmy, że mamy wpływ tylko na samego siebie. Nie możemy oczekiwać, że nasz małżonek zmieni się dla nas, to musi być jego własna decyzja. Jeśli tego nie chce, to mamy jasną informację.

Ja chcę jednak przestrzec przed inną wersją. Mężczyźni, dla swojego świętego spokoju, są w stanie obiecać praktycznie wszystko. Powstaje więc pytanie kiedy mężczyzna postawi na rozwój, a ważniejsze pytanie jest czy POTRAFI?

Można chcieć, ale zwyczajnie nie potrafić zmienić swoich nawyków, pokonać swoich ograniczeń, zmierzyć się ze swoimi demonami. Bardzo często okazuje się, że bez indywidualnej terapii nie ma co oczekiwać ZMIANY postawy. Kończy się jak zwykle, na słowach, obietnicach, często wzbogaconych o łzy, aby uwiarygodnić swoje dobre zamiary. Po kilku tygodniach, miesiącach zdajemy sobie sprawy, że nie zmieniło się nic.

Terapia dla zdecydowanej większości mężczyzn jest całkowitą abstrakcją, na którą praktycznie nigdy się nie zdecydują. Bądźcie więc ostrożne, drogie Panie – można chcieć, ale nie oznacza to wiedzieć jak.

Na końcu zostaniecie z sytuacją, że miną kolejne lata Waszego małżeństwa, które nic nie zmienią – Wasze małżeństwo nadal będzie słabe, czy wręcz złe, a koszty emocjonalne będziesz ponosić Ty i Wasze dzieci.

Do rozwagi, refleksji…

 

Czy teraz dylemat, konflikt jest już bardziej zrozumiały? Czy analizowaliście swoje konflikty w tak szczegółowy sposób? Czy widzicie nowe obszary, niuanse tego konfliktu, które dopiero teraz wyszły na światło dzienne?

Jeśli tak, to znaczy, że praca została dobrze wykonana. Skoro teraz już rozumiem konflikt, to mogę zacząć szukać jego rozwiązania.

O tym w następnym poście