Pułapka bycia miłym – cz. 3
Dziś zakończę temat problemów z asertywnością w związku. Mój materiał dziś to inspiracja artykułem Adrianny Kłos (ukazał się…)
Jeśli od małego uczono nas, a zwłaszcza dziewczynki, żeby były miłe i grzeczne, a dodatkowo stawiamy dobro drugiego człowieka wyżej niż nasze własne ( z powodów kulturowych, wiary, itp.) to skutkiem będzie to, że więcej koncentrujemy się na drugim człowieku, niż na sobie. Jeśli koncentrujemy się na drugiej osobie, to automatycznie rezygnujemy z siebie – nie ma już na nas czasu…
Jeśli rezygnujemy z siebie to oznacza to, że właśnie nie zaspakajamy swoich potrzeb, z tego, z czasem, rodzi się frustracja. Kluczowe są kolejne wydarzenia, a bardziej oczekiwania. Jeśli oczekujesz, że druga osoba odpłaci ci tym samym (opieką) i jeśli oczekujesz, że druga osoba domyśli się twoich potrzeb to mamy przepis na katastrofę.
W związku z tym, że najczęściej partner ani się nie domyśla, ani nie sam z siebie ci odpłaci to pojawi się w tobie (prędzej czy później) poczucie skrzywdzenia. Jeśli dołożymy do tego pojawiające się coraz częściej poczucie gniewu na partnera i zaczynamy wręcz unikać osoby, która nas „skrzywdziła” to naturalnym skutkiem tej sytuacji jest spadające poczucie własnej wartości. Na końcu tego „procesu’ dochodzi jeszcze do głosu bardzo silny negatywny bodziec, z którego najczęściej nie zdajemy sobie sprawy.
Otóż duża część osób, buduje poczucie własnej wartości na bazie oceny przez partnera, a nie wypływający z swojego wnętrza, swoich kompetencji, swoich atrybutów. Jest to bardzo ważna okoliczność, która ma bardzo silny, destrukcyjny wpływ. Jeśli go dodamy do tego wszystkiego co nam się już wydarzyło, to na końcu powstaje bardzo negatywny skutek – tracimy szacunek dla siebie.
Całość nie wygląda najlepiej L
Co można zrobić, aby to zmienić? Klucz do rozwiązania leży w pierwszych dwóch (dolnych) boxach. Trzeba zmienić je zmienić.