O przyjaźni myślenia krytycznego z edukacją domową

O przyjaźni myślenia krytycznego z edukacją domową

Może jesteś przed tą naprawdę życiową decyzją, czy wejść w edukację domową i czy będzie dobra dla Twojego dziecka, ale i dla całej rodziny? Może masz już ten krok za sobą i czujesz rozczarowanie po pierwszych tygodniach czy miesiącach, bo Twoja pociecha nie zanurza się godzinami w podręcznikach, notatkach, czy innych edukacyjnych tutorialach? A może wszystko już zostało świetnie wypracowane, machina jest w najlepsze rozkręcona, tylko zrobiło się jakoś schematycznie, szablonowo, żeby nie powiedzieć nudno?

Zapraszam do odkrycia możliwości, jakie niesie ze sobą myślenie krytyczne, bo może być ono odpowiedzią na powyższe pytania, a jednocześnie podpowiedzią na każdym etapie przygody z domowym nauczaniem.

Edukacja domowa jest w mojej rodzinie od 6 lat. Zaczynaliśmy w połowie roku szkolnego i pamiętam, że w pierwszym semestrze byliśmy mocno skoncentrowani na tym, aby nauczyć się wymaganych treści i zdać egzaminy.  Dla rejonowej szkoły byliśmy eksperymentalnym przypadkiem, gdyż córka jako jedyna wystąpiła w roli dziecka „realizującego program poza szkołą”. Z czasem wypracowaliśmy swój ogólny styl pracy, chociaż każdy rok, a szczególnie momenty wchodzenia w wyższe etapy edukacyjne, przynoszą nowe modyfikacje. Po etapie „robienia szkoły w domu” wyruszyliśmy w kierunku szukania pomysłów, inspiracji i odkrywania, że edukacja domowa to nie jest wyłącznie metoda na to, jak dzieci zdobywają szkolną wiedzę, ale sposób, w jaki uczymy się życia, relacji, świata.

Na ten domowy tryb bycia i życia nałożyły się moje zawodowe przestrzenie, w których szukałam spojrzenia na edukację z innej strony. W momencie, w którym „zabierałam dziecko ze szkoły” do domowego nauczania, sama byłam nauczycielem. Zainteresowania nowymi metodami uczenia prowadziły mnie na różne kursy i szkolenia. Tak też natrafiłam na stronę internetową z narzędziami myślenia krytycznego TOC.  I jedna z takich pomocy – GAŁĄZKA LOGICZNA – zagościła jako pierwszy element myślenia krytycznego w naszym domowym nauczaniu. Testowanie odbyło się głównie na historii (klasy 4-6), gdzie aż prosi się o wprowadzenie myślenia przyczynowo skutkowego.  Gałązka zdała egzamin pozytywnie, choć trzeba było przekonać się do sposobu zapisu z dołu do góry strony. Najlepsza jednak nota padła z ust córki, która zrobiła sobie przerwę od ED i na dwa ostatnie lata szkoły podstawowej powróciła do szkolnej ławki: „Z gałązką to ja rozumiałam całą historię, a teraz w szkole to nic nie wiem!”

Niezapomniana wiosna, gdy Covid rozkwitł w całej okazałości, sprawiła mi prezent w postaci możliwości zdalnego udziału w kursie trenerskim myślenia krytycznego. Od tego momentu rutyny i postawy MK coraz częściej zaczęły gościć w moim domu i w edukacyjnych poczynaniach mojej młodzieży. Ucieszyło mnie bardzo odkrycie, że pewne sposoby, które intuicyjnie stosowałam na przestrzeni ostatnich paru lat, mogę teraz nazwać hasłami zaczerpniętymi z myślenia krytycznego. Główne założenie –  ZATRZYMAJ SIĘ I POMYŚL – nieodłącznie towarzyszyło mi w budowaniu całokształtu domowego nauczania w mojej rodzinie. Gdy dzieci były w młodszych klasach, włączałam klawisz STOP&THINK, aby przygotowywać tygodniowe zestawy materiałów. Najbardziej oczekiwanym momentem było poznanie tematu tygodnia, który maksymalnie spajał zaproponowaną porcję do nauczenia. Z czasem planowanie programu tygodnia przerodziło się w spotkania „dziecko + mama” i wspólnie praktykowaliśmy moment „zatrzymania, aby pomyśleć”. Aż wreszcie jesteśmy na etapie, że nastolatki samodzielnie tworzą swoje plany tygodniowe, ew. przychodzą na konsultację.

ZADAWANIE PYTAŃ to nasz bliski przyjaciel, który splata fundamentalne postawy myślenia krytycznego ze światem edukacji domowej. W sumie to już u podstaw decyzji, że moje dzieci nie uczą się w szkole, były pytania, np. o sens siedzenia w szkolnej ławce między 9 a 15, przy jednoczesnym braku możliwości ruchu na powietrzu. Czy też pytanie o celowość lekcji, kiedy nauczyciel przedyktowuje suche definicje z podręcznika. Potrzeba szukania dobrych rozwiązań wiąże się z wejściem w przestrzeń stawiania pytań. Zadaję je sobie sama, np. gdy otwieramy kolejny rok czy wchodzi nowy przedmiot. Wzajemnie też zastanawiamy się pytając: po co się tego mam uczyć? nad czym chcę popracować w tym tygodniu? co pozaszkolnego odkryję w tym roku? Zadawanie pytań może być też dobrą praktyką i pomysłem na robienie powtórek z materiału. Następuje wtedy odwrócenie ról, bo tym razem to nie odpowiedzi są istotą, lecz zadawanie pytań do poznanych treści.

Szczególną moc mają RUTYNY myślenia krytycznego, które nieznacznie, ale gdzieś już krążyły zakamuflowane w naszej edukacji. Furtką był/jest tu świat notatek graficznych, bez których nie wyobrażam sobie porządkowania wiadomości w głowie. Rutyny to takie wizualne ścieżki pozwalające na przejście kilku myślowych kroków. Wypisywanie cech wspólnych, nawiązywanie do wcześniejszych informacji – takie działania przewijały się w naszym nauczaniu domowym. Dziś coraz bardziej świadomie pracujemy korzystając z rutyn, np.: gdy nie wiadomo jak ugryźć temat lub uporządkować coś, co już kiedyś było. Również, gdy potrzeba pomysłów i rozeznania, co już wiem, a co interesowałoby mnie w tym zagadnieniu. Dzięki rutynom przedmioty przyrodnicze zyskują szerszą perspektywę, pomogły w zrozumienie trudniejszych przedmiotów, takich jak chemia. Otwierają też możliwość korelacji z językiem polskim czy historią. Pozwalają na odczarowanie języka polskiego, ponieważ stają się kluczem do poszczególnych utworów literackich. Świetnie sprawdzają się we wprowadzaniu reguł – matematycznych czy gramatycznych na językach. Wprowadzają porządek do opisywania zdjęć na języku angielskim. Pomagają w podsumowaniu, czyli budowaniu świadomego podejścia do uczenia się. Co jeszcze ważne w kontekście umiejętności uczenia się – rutyny „zostawiają ślad” w postaci wspomnianych zanotowanych struktur. To tworzy dobrą bazę własnych notatek, a zapisywanie to coś, co bardzo lubi mózg, gdyż wtedy łatwiej zapamiętuje.

Powinno paść hasło „last but not least”, czyli kwestie życiowe i wychowawcze. Taka już moja natura rodzica, że czasem ma się ochotę tłumaczyć i przekonywać własnym „pogadaniem”. Dzięki myśleniu krytycznemu doszłam do wniosku, że lepiej usiąść z drugą osobą i z kartką papieru po to, aby ubrać w konkretne słowa swoją potrzebę. Taka forma daje też czas na spokojne przemyślenie i postawienie się w sytuacji drugiej osoby. Parokrotnie CHMURKA wsparła nas w rozwiązaniu niebyt komfortowych sytuacji w relacji z nastolatkami. Dla przedszkolaka dużym ułatwieniem okazało się zobrazowanie sytuacji i jego „chcę tu  i teraz”. Przy okazji była to świetna lekcja myślenia przyczynowo skutkowego (GAŁĄZKA).

Czy to zalążki myślenia doprowadziły do tego, że w moim domu toczy się edukacja? Czy to edukacji domowej potrzeba było głębi i stąd tak chętnie nasiąka myśleniem krytycznym? Nie potrzebuję szukać tutaj odpowiedzi, bo przecież ważniejsze jest zadawanie pytań! Edukacja domowa i myślenie krytyczne – dwa sposoby na codzienność czy też dwie filozofie życiowe. Z radością odkrywam ich wzajemne przenikanie, dopełnianie i wspieranie 🙂

Jolanta Wiśniewska